sobota, 1 marca 2014

Kadare Ismail "Generał martwej armii"

Generał martwej armii, Kadare Ismail, Okres ochronny na czarownice, Carmaniola, Goya
Francisco de Goya, Disasters of war
Każda bajka ma swojego niedźwiedzia...

Zainteresował mnie ten albański pisarz – zdobywca nagrody Man Bookera 2005, który wyścig do niej wygrał z moim ulubionym Márquezem. Niechęć mną kierowała, i do Kadaré, i do tej Komisji, co tak niecnie zlekceważyła mojego ulubieńca, ubierając w wieniec laurowy kogoś, kogo wcale nie znam.

 A ponieważ często czytam dzieła pisarzy „od końca”, to „Potwór” z 2000 r. utwierdził mnie w przekonaniu, że Komisja przyznawała chyba nagrody wg potrzeb, a nie wg zasług. Gdzież bowiem ten wychwalany uniwersalizm? Albania, Albania, Sowieci, Układ Warszawski, Chiny, Służby Bezpieczeństwa... kto poza nami, Polakami, którzy siedzieliśmy w tym samym garncu, wie, o co w tym wszystkim chodzi? Skoro nie tu ten uniwersalizm, to gdzie? 


 Ano... w „Generale martwej armii”. Wydany w 1970 r., jest jedną z pierwszych i najlepszą chyba powieścią tego pisarza. Chociaż na wskroś albańska, to jednak zrozumiała dla każdego człowieka. Nie ma bowiem takiego miejsca na świecie, którego nie dotknęłaby wojna, gdzie nieznane byłyby związane z nią cierpienia. I jest, w świadomości każdego chyba narodu, szczególne miejsce poświęcone pamięci tych, którzy polegli na obczyźnie.

„Byli sobie pewnego razu generał i ksiądz, którzy wyruszyli w poszukiwanie przygód. Poszli zbierać szczątki swoich żołnierzy zabitych w wielkiej wojnie. Szli, szli, przemierzali góry i równiny, zbierając prochy. Kraj był surowy i zły. Ale oni nie zawrócili z drogi, lecz parli wciąż naprzód. (...) Szli, szli bez końca. Była zima i padał śnieg”.

Generał martwej armii, Kadare Ismail, Okres ochronny na czarownice, Carmaniola, Goya
Francisco de Goya, Disasters of war
Tak miał rozpocząć wnuczce opowieść o swoich perypetiach w Albanii generał włoskiej armii, wysłany do tego kraju 20 lat po wojnie, by odnaleźć i przywieźć do ojczyzny szczątki doczesne poległych tam, podczas II wojny światowej, włoskich żołnierzy - agresorów. To on jest tytułowym bohaterem utrzymanej w baśniowo-realistycznej konwencji powieści – dowódcą armii umarłych. A żywi i umarli dzielą się z nim wspomnieniami. Echa z przeszłości rzutują na wydarzenia dnia bieżącego, czasem okazują się splecione ze sobą w przeszłości – są odrębnymi spojrzeniami na te same fakty. Wraz z odkrywaniem ludzkich szczątków, na światło dzienne wystawiane są ludzkie tajemnice, które żyjącym nie mogą przynieść nic poza cierpieniem.

Pomysł odzyskania pochowanych na obczyźnie żołnierzy na pierwszy rzut oka wydaje się chwalebny wydelegowanemu do tej pracy generałowi. A jednak w miarę odkrywania kolejnych szczątków, kolejnych historii człowieczego życia okazuje się, że w jakiś sposób byli żołnierze przynależą do ziemi, na której polegli. Ekshumacja ludzkich szczątków po 20 latach niewiele ma wspólnego z przerwami na chowanie własnych zmarłych, które czynili podczas bitew Grecy.

Narrator zewnętrzny – wszechwiedzący, jeśli chodzi o głównego bohatera - zapoznaje czytelnika z biegiem akcji, komentując wydarzenia zgodnie z interpretacją i odczuciami generała. W tok narracji wplecione są wątki wspomnień uczestników zakończonej wojny – fragment pamiętnika żołnierza, listy i krótkie wspominki kombatantów, niemal telepatyczny, myślowy przekaz historii albańskiej staruszki – nie zaburzają one toku opowieści, a jedynie uzupełniają przekaz narratora. Język jest barwny, pełen poetyckich porównań, a rozmowy, jak zauważa bohater powieści, „przypominają częściowo dialogi z dramatów lub komedii”. Trudno ocenić, na ile zachowany jest indywidualny charakter pisarstwa Kadarégo, bo tłumaczenie na język polski zostało dokonane z francuskiego przekładu albańskiego pierwowzoru.  
Generał martwej armii, Kadare Ismail, Okres ochronny na czarownice, Carmaniola
Generał martwej armii, Kadare Ismail

Powieść czyta się dobrze i choć akcja nie snuje się zbyt wartko, to natłok absurdów sprawia, że czytelnik czuje się nieco jak wnuczka generała nie mogąca doczekać się momentu kulminacyjnego, i ma ochotę z niecierpliwością zapytać: „A niedźwiedź?”. I ta bajka, jak każda, ma bowiem swojego niedźwiedzia...





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz