sobota, 20 czerwca 2015

Alain Mabanckou "Kielonek"

Alain Mabanckou, Kielonek, Okres ochronny na czarownice, Carmaniola
Autor: Matthijs
Rozbite szkło

Szklane odpryski. Spaprane życie. Przegrani ludzie. Brudy i fizjologia. Morze goryczy. A wszystko związane nicią literatury. Nie dziwi nic. Nie dziwi, ale za to boli, wzrusza, bawi i zmusza do myślenia. Wplecione w knajpianą afrykańską rzeczywistość wzmianki o perłach literatury światowej doskonale z nią współgrają – są dodatkową przyprawą, która  eksponuje absurdy życia, nie tylko w Afryce.

To była miłość od pierwszego wejrzenia. Była, bo pisałam te słowa po zamknięciu ostatniej strony „Kielonka” – powieści kongijskiego pisarza, która jako pierwsza została wydana w Polsce. To uczucie trwa nadal, bo żadna z następnych książek jego autorstwa  mnie nie zawiodła, każdą pochłaniałam z szeroko otwartymi oczyma. 

W jakimś bliżej nieokreślonym mieście w Republice Konga człowiek zwany Upartym Ślimakiem, który długo poszukiwał swego miejsca na świecie, założył bar pod wdzięczną nazwą „Śmierć Kredytom”. Wśród jego bywalców, najgorszych pijaków i szumowin, wyróżniał się pewien mężczyzna zwany, nie bez kozery, „Kielonkiem”. Pewnego dnia właściciel baru wręczył mu zeszyt i zlecił zadanie opisania wszystkiego, co dzieje się wokół. I tak powstała opowieść o ludziach z marginesu, tych najbardziej przegranych, którzy dawno temu osiągnęli już dno. Podobnie zresztą jak zapisujący ich historie towarzysz.

Pełno w tych opowieściach, brudu, najgorszych instynktów, ludzkiej złości i arogancji. Z tak wielu przyczyn człowiek może pogrążyć się w odmętach, stoczyć się do rynsztoka, z którego nie ma już możliwości wyjścia. Kielonek był jednym z przegranych –  pijak, który stracił wszystko i wszystkich od kiedy pogrążył się w alkoholowych odmętach.

Alain Mabanckou, Kielonek, Okres ochronny na czarownice, Carmaniola
Autor: Evgeni Zotov
I może byłaby to opowieść trudna, lub nawet niemożliwa do przełknięcia, gdyby nie erudycja i oczytanie głównego bohatera. W jego zapisie cudzych żywotów i własnych rozważań  pojawiają się wtręty ze znanych powieści, nawiązania do dzieł największych twórców literatury. Wszystko to razem zmieszane, doprawione dużą dawką czarnego humoru, ironii i sarkazmu stanowi wyjątkowy rodzynek.

Już na samym początku, w nazwie baru natykamy się na „Śmierć na kredyt” Céline  i jakby tego było mało, to w historii jego powstania odnajdziemy także bar „Katedra” z powieści Vargasa Llosy. W zeszycie Kielonka aż kipi od wielkiej literatury; dojrzymy tam wzmianki na temat powieści Asturiasa, Carpentiera, Garcii Marqueza, Quirogi, Faulknera czy Salingera. Mabanckou łączy to, co wydaje się być rozdzielne, wyśmiewa stereotypy nie oszczędzając nikogo i niczego.

Wielu z tych literackich nawiązań z pewnością w ogóle nie zauważyłam, innych nie udało mi się rozszyfrować. Co do jednego mam jednak pewne podejrzenia. Być może to jedynie moja fantazja podpowiada fałszywy trop, ale trudno mi się oprzeć wrażeniu, że uwaga o stosunkach pomiędzy pracownikami „Katedry” – baru w Kamerunie,  który stanowił wzorzec dla tego założonego przez Upartego Ślimaka odnosi się do wspomnień Naipaula.  A jeśli nie, to i tak ciekawe porównanie.

„(…) ów Kameruńczyk od lat nie zamknął baru dzięki wiernemu personelowi, sprawnemu zarządzaniu i osobistej aktywności, w każdy ranek i wieczór zjawiał się w "Katedrze", a jego personel, widząc, że wyrasta jak spod ziemi, nabrał przekonania, że "Katedra" to miejsce kultu, z modlitwą rano i wieczorem(…)[1]”.

„Kogoś zabrakło, prawdopodobnie europejskiego, może francuskiego kierownika. Wraz z nim znikła dobra obsługa i jeszcze coś więcej: prysła cała idea restauracji. Zawaliła się precyzyjnie zorganizowana instytucja. Jakby kelnerzy - tubylcy, którzy mieli dobrze płatną pracę zapomnieli z dnia na dzień, po co robią to, co robią. Zmieniły się nawet ich twarze. Pomimo tych samych strojów w kwietne desenie nie byli już kelnerami. Ich oblicza i maniery tchnęły autorytetem plemiennym. Zobaczyłem w nich przywódców wiosek: znachorów, zielarzy, mężczyzn, którzy przypuszczalnie wkładają maski i wykonują święte tańce. Tam właśnie kryło się prawdziwe życie - w misteriach osady. Restauracja, ze swoim sztucznym, arbitralnym rytuałem, była parodią: zacząłem to dostrzegać. […] Nowy świat istniał w umysłach innych ludzi. Usuń tych ludzi, a ich wyobrażenia - które przecież nie są ugruntowane raz na zawsze - znikną także. Umiejętności można kogoś nauczyć. Kłopot w tym, że u człowieka, dla którego prawdziwe, spełnione życie toczyło się w królestwie ducha, wiara w nowy świat była bardzo słaba [2]”.

Alain Mabanckou, Kielonek, Okres ochronny na czarownice, Carmaniola
Autor: Monica Arellano-Ongpin
Czytelnik zostaje wciągnięty w zabawę w literackie skojarzenia i zagadki. Jednocześnie, niemal bezwiednie, zmusza się go do zrewidowania wielu swoich poglądów na temat Afryki i jej mieszkańców, bo powieść Mabanckou to bunt przeciw postrzeganiu jego rodzimego kontynentu przez pryzmat kolebki ludzkości a zarazem ostoi biedy, chorób i zabobonów. Pisarz udowadnia, że Afryka nie jest skansenem, żywą skamieliną. Jest kontynentem, który wciąż się rozwija, zmienia; pokutujące stereotypy mają się do rzeczywistości jak wół do karety.

Szczerze mówiąc, w tym, że jest coś dziwnego w formie powieści zorientowałam się po dłuższej chwili. Tak mnie wciągnął wir słów, że nie zauważyłam braku znaków interpunkcyjnych innych niż przecinek. Cała powieść stanowi jedno długie zdanie zakończone kropką. Ten pozorny chaos kryje w sobie sens, bo jak stwierdził Kielonek chciał „(…) napisać coś, co przypomina życie, lecz wyraziłbym to własnymi słowami, słowami koślawymi, stylem szarpanym, bez ładu i składu, pisałbym, co mi przyjdzie do głowy, zacząłbym niezgrabnie i skończył niezgrabnie, miałbym gdzieś zasady czystego rozumu, metodę, fonetykę, prozę i w tym zafajdanym języku cały mój wywód nie byłby zbyt jasny, a słowa, by to powiedzieć, nie przychodziłyby łatwo, byłoby to coś na granicy pisania i życia, właśnie tak, chciałbym zwłaszcza, by czytając mnie, mówili »a co to za bałagan, jarmark, targowisko, ten zlepek barbaryzmów, to imperium znaków, cała ta paplanina, upadek na samo dno literatury pięknej, czy można to brać serio, właściwie gdzie to się zaczyna, gdzie kończy, do cholery« i odpowiedziałbym chytrze »ten bazar to samo życie, wejdźcie do mej jaskini, pełno tu zgnilizny, odpadków(…)«[3]”.

Myślę, że doskonale mu się udało.


Alain Mabanckou, Kielonek, Okres ochronny na czarownice, Carmaniola
Alain Mabanckou
"Kielonek"
 - - -
[1] Alain Mabanckou, "Kielonek", przeł. Jacek Giszczak, Karakter, 2008, s. 27-28.
[2] Vidiadhar Surajprasad Naipaul, "Rozjaśnić tło: Dwie opowieści", przeł. Robert Sudół, Noir sur Blanc, 2002, s. 169.
[3] op. cit., s.  155.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz